Rozważania o selekcji

   Sezon polowań na rogacze trwa, jedni już mają trofea spreparowane inni natomiast oczekują na okazję spotkania z wypatrzonym kozłem. Wszystkim jednak w głowie przewijają się myśli na temat zasad selekcji. Polowanie na samce zwierzyny płowej wiąże się bowiem uzyskaniem uprawnień selekcjonerskich i stosowaniem zasad selekcji podczas polowania.

   Chciałbym podzielić się z innymi myśliwymi selekcjonerami swoimi przemyśleniami i spostrzeżeniami na ten temat. Wprawdzie wiadomo, że każdy z nas ma własne zdanie a zasady selekcji obowiązują wszystkich, ale warto o tym rozmawiać. Rozmowa i wymiana poglądów jeszcze nikomu nie zaszkodziła.

   Poluję już ponad 40 lat i prawie od samego początku (po okresie obowiązkowych 3 lat) również jako selekcjoner zwierzyny płowej. Obwody, w których zaczynałem polowań należały do słabych. Jeden obwód polny, drugi leśny. W każdym z nich bytowały sarny, natomiast brakowało danieli i jeleni. Siłą rzeczy moje spostrzeżenia i doświadczenia dotyczyły polowań na sarny kozy i rogacze. Na początku należy zadać sobie pytanie, czy selekcja jest potrzebna. I pewnie bez wątpliwości każdy odpowie, że tak. Tylko czy w takiej formie jak w Polsce? Od kiedy pamiętam zawsze obowiązywały „ Zasady selekcji populacyjnej i osobniczej … „ a polując należało się do nich stosować. Na przestrzeni wielu lat zasady zmieniano, poprawiano, modyfikowano itd. Dodać należy, że wcześniej kryteria odstrzału rogaczy były bardziej surowe i trzeba było być dobrze przygotowanym selekcjonerem, żeby nie otrzymać czerwonych punktów podczas oceny. Dawne, ostrzejsze kryteria odstrzału były często postrzegane jako „bat na niesfornych” myśliwych. Bardzo łatwo można było otrzymać dwa czerwone punkty a co za tym idzie nawet zakaz odstrzału samców przez danego myśliwego.

   Obecnie przyswojenie i stosowanie zasad selekcji nie stanowi większego problemu dla zdecydowanej większości myśliwych. Same zasady są stosunkowo proste a wykonanie odstrzału łatwe, ale czy skuteczne?
Zastanówmy się, po co w ogóle są zasady selekcji. Każda selekcja powinna prowadzić hodowcę do określonego celu. Tu chyba nikt nie ma wątpliwości, tylko że … jakie to są cele? Czy cele przyjęte w „Zasadach selekcji … „ są wystarczające, prawidłowe i ostateczne? To nie do końca jest oczywiste. Prawidłowa w każdej populacji powinna być struktura wiekowa i struktura płci. Jednak wraz z każdymi zmianami „Zasad selekcji … „ dokonuje się korekt. Czy rzeczywiście tak trudno jest określić prawidłową strukturę danej populacji, do której powinno się dążyć? Poprzednio dla jeleniowatych stosunek samic do samców określany był jako 1,2 do 2 na korzyść samic, czyli na 1 samca powinno przypadać w danej populacji od 1,2 do 2 samic. Obecnie nowe zasady przewidują ten stosunek około 1 : 1 czyli powinno być prawie tyle samo samców co i samic z tolerancją do 20%.

   Jak to więc jest, że te liczby się różnią? Trudno zrozumieć, czy w międzyczasie zmieniła się wiedza naukowa, czy też po prostu nikt do tej pory nie ustalił na podstawie badań ile faktycznie procentowo samic do samców powinno być w populacji zwierząt dziko żyjących. A może takie badania istnieją, ale osoby przygotowujące kolejne na przestrzeni dziesięcioleci „Zasady selekcji …” nie korzystają z dostępnej w tym temacie wiedzy? Wydaje się, że prawidłowy stosunek samic do samców określa … sama natura! A nam wystarczy jedynie stosować to w praktyce.

   Koła łowieckie jako hodowcy zwierzyny w stanie wolnym zobowiązane są do stosowania zasad selekcji i prowadzić gospodarkę łowiecką tak, aby stan populacji danego gatunku stale się poprawiał (a przynajmniej nie ulegał pogorszeniu). Czy jednak to jest możliwe? Z pewnością tak o ile zbytnio nie ingeruje się i nie ogranicza działań hodowców. To koło dzierżawiące obwód najlepiej wie jaki jest stan populacji i jak nią gospodarować. Odgórnie narzucane zasady zawsze stanowią problem w realizacji zadań kół.

   Przykłady można by mnożyć. Ale wracając do selekcji rogaczy, osoby które przez dłuższy czas wnikliwie interesują się tematem zauważą, że tak naprawdę to obecne zasady selekcji samców sarny oparte na formie poroża (i wieku) nie są najlepsze i trudno stwierdzić czy faktycznie przynoszą zamierzone rezultaty. Wystarczy porównanie do krajów gdzie nie prowadzi się selekcji w taki sposób jak w Polsce. Stan populacji saren w innych krajach nie różni się w znaczący sposób od stanu saren w Polsce.

   Pomijając zdarzenia losowe, nieprzewidywalne zjawiska pogodowe czy klęski żywiołowe, to sama natura określa stan populacji (pojemność obwodu) a co za tym idzie myśliwi powinni w jak najmniejszym zakresie ingerować w reguły natury. Natura przez długi okres ewolucji wykształciła gatunek sarny europejskiej z jej wszelkimi wadami i zaletami (w ludzkim rozumieniu) i człowiek nie jest w stanie tego faktu zmienić nawet przez dziesięciolecia działań selekcyjnych.

   Sarny obserwuję od ponad 50 lat a jako myśliwy ponad 40 i moje prywatne spostrzeżenia są takie, że selekcja rogaczy oparta na formie poroża nie przyczynia się do zauważalnej zmiany stanu populacji. Taka selekcja nie jest w stanie ani znacząco zwiększyć masy tuszy saren ani wyeliminować na stałe osobników selekcyjnych z danej populacji. Na stan rogaczy ma wpływ wiele czynników, dlatego selekcja oparta na formie poroża to według mnie błędne koło. Eliminując myłkusy, widłaki czy szydlarze nie spowodujemy, że w kolejnych latach nie będzie rogaczy z taką formą poroża, dlatego warto się zastanowić, czy taka selekcja przynosi efekty w postaci rogaczy o mocnych parostkach w formie szóstaka czy wyższych. Według mojej obserwacji niestety nie jest to możliwe przez sam odstrzał. Natura stworzyła ten gatunek w takiej postaci i tylko sama natura w drodze ewolucji może sprawić, że sarny zdecydowanie zwiększą masę tuszy czy też będą wykształcać większe parostki. Na razie można to pozostawić w fazie życzeń.

   Sama natura decyduje też, czy dany osobnik bierze aktywny udział w rui czy nie. To nie człowiek na podstawie parostków może trafnie ocenić, czy konkretny osobnik zdobędzie względy kóz i będzie aktywnie uczestniczył w kryciu. Nam po prostu wydaje się, że wystarczy odpowiednia tusza, parostki w formie szóstaka a przyszłość populacji saren będzie rysowała się kolorowo.

   Czy ktoś może zagwarantować, że potomstwo szóstaka będzie lepsze od potomstwa widłaka? O doborze rogacza jako partnera decyduje też koza i to ona najlepiej wie, czy krycie przez konkretnego osobnika przyniesie właściwe rezultaty. My jako ludzi uznaliśmy, że wiemy to lepiej od saren i należy eliminować osobniki, które nie odpowiadają naszym „Zasadom selekcji …” . Krążą poglądy, że szydlarze stanowią zagrożenie dla innych rogaczy, ponieważ mogą śmiertelnie zrogować rywala w walce. W praktyce jednak (jak udało mi się zaobserwować) nie forma poroża jest decydująca w walce ale ogólna kondycja fizyczna. Słabszy rogacz unika konfrontacji a mocny bez problemu poradzi sobie z szydlarzem. Może się mylę, ale moje doświadczenie podpowiada mi, że to prawda. W terenie bywam często i w ponad 40 letniej praktyce nie zauważyłem ani jednego śmiertelnego przypadku zrogowania rywala w walce. Nie oznacza to, że takich przypadków nie ma a jedynie to, że takich sytuacji mimo częstego przebywania w terenie nie zauważyłem.

   Selekcja na podstawie formy parostków ma jeszcze jedną wadę a właściwie negatywne skutki dla samych myśliwych. Wyobraźmy sobie sytuację, że po wielu latach prawidłowej selekcji i doskonałych warunków bytowych doczekaliśmy się w obwodzie wspaniałej populacji, gdzie praktycznie brak selektów! I co wtedy? Jak wykonać plan? Powie ktoś, że to niemożliwe aby w populacji nie było selektów. Jeśli to prawda, to po co „Zasady selekcji … „ skoro nie można osiągnąć wymarzonego skutku poprzez odstrzał selektów a w kolejnych latach i tak będą osobniki o parostkach selekcyjnych.

   Zdarzają się jednak sytuacje wręcz nieoczekiwane. Otóż jak wróble ćwierkają a myśliwi powtarzają, była kiedyś taka sytuacja w jednym z kół, że wykonanie odstrzału rogaczy okazało się niemożliwe! Po prostu pod koniec sezonu pozostało jeszcze do odstrzału kilka rogaczy a myśliwi odmawiali odstrzału z uwagi na brak kozłów z selekcyjnymi parostkami! Łowczy miał niezwykle twardy orzech do zgryzienia. Selekcjonerzy nie chcieli otrzymać czerwonych punktów a plan pozyskania nie przewidywał takiej sytuacji. Nie ma też szans na zrozumienie komisji oceny prawidłowości odstrzału, że plan trzeba wykonać …

   Ze słyszenia wiem o podobnych sytuacjach w kołach, gdzie stan saren jest niewielki, odstrzał na rogacza selekcjonerzy otrzymują co kilka lat, więc niektórzy dla dobra koła „poświęcają się” ryzykując otrzymanie 2 czerwonych punktów i zawieszenia w prawach polowania na rogacze, aby tylko wykonać plan pozyskania w danym roku, ponieważ w kolejnym roku czy dwóch i tak nie będą polowali.

   Przykładów podobnych sytuacji można podać więcej, ale i tak wiadomo, że żadne rozwiązania nie są w stanie zastąpić selekcji naturalnej. Myśliwy selekcjoner podczas odstrzału powinien kierować się szeroko rozumianą hodowlą i troską o lepszy stan populacji a nie jedynie formą poroża. Są kraje, gdzie nie ma takich jak u nas zasad selekcji a ocena prawidłowości odstrzału odbywa się w kole czy w kręgu myśliwych polujących na danym terenie i znających stan populacji. I to chyba jest opcjonalne rozwiązanie selekcji.

   Powyższe rozważania to nie krytyka „Zasad selekcji …” ani selekcji jako takiej a jedynie własne rozważania autora na podstawie ponad 40 lat obserwacji i polowań na rogacze.

Darz Bór! Piotr Gawin

 

error: Treść jest chroniona !